Murcia – Naukowcy oraz aktywiści starają się już ponad dziesięciu lat o ochronę dla wyjątkowej małej rybki w morzu – konika morskiego. A jest on naprawdę wyjątkowy pod każdym względem. Jego wygląd zewnętrzny niezbyt przypomina rybę. Ich główka przypomina raczej miniaturkę głowy konia, a tułów jest raczej taki, jak u dżdżownicy. Jednak nie tylko ich wygląd przyciąga uwagę, ale również ich sposób i tryb życia. Jose Antonio Oliver z Cartageny ma niezwykle bliską więź do koników morskich, o czym opowiedział.
Jako dziecko spędzał on każde lato nad Mar Menor i nurkował z okularami oraz rurką, aż któregoś dnia spotkał swojego małego podwodnego towarzysza. Jak sam mówi, konik morski otarł się o jego nogę i swój ogonek owinął wokół palca u stopy. Od tamtej pory konik morski stał się jego letnim przyjacielem.
Było to już ponad 20 lat temu, gdy w Mar Menor w okolicach Murcii pływało jeszcze mnóstwo koników i ta mała rybka była największym symbolem Europejskich mórz. Dziś takie spotkania z konikiem morskim są raczej rzadkością, a ich liczba w ostatnich latach drastycznie zmalała.
Dla Jose Antonia Olivera jest to wystarczający powód na to, aby stawić się do walki o zachowanie liczby koników morskich w wodach. Jest on koordynatorem Zjednoczenia Hippocampus, czyli naukowej nazwy konika morskiego. Organizacja ta została założona z celem otrzymywania subwencji niezbędnych do przeprowadzania projektów mających na celu ochronę konika i świętuje dziesięciolecie swojego powstania.
Dokładniej mówiąc chodzi o to, aby zebrać wystarczającą ilość danych i informacji, aby konik morski został wpisany do hiszpańskiego katalogu gatunków zagrożonych, gdyż tylko wtedy ochrona oraz utrzymanie konika byłoby obowiązkowe. W prawdzie konik morski widnieje już w tak zwanej czerwonej księdze regionu Murcia, ale oznacza to tylko to, że nie można go zabijać, mu przeszkadzać ani wyganiać z jego miejsca zamieszkania.
Warunkiem wpisania konika morskiego do katalogu gatunków zagrożonych jest udowodnienie, że jego liczba w ostatnich 50 latach zmniejszyła się o 40 procent. Specjaliści są tego pewni, jednak nie mają jeszcze żadnych danych na ten temat.
Największym zagrożeniem dla tego zwierzęcia jest oczywiście człowiek, gdyż jak w przypadku Jose Antonia Olivera przyczepiają się one do człowieka, a ten ze względu na jego ładny wygląd bierze go do domu.
Również handel suszonymi konikami okazuje się być bardzo lukratywny. W 2016 roku Guardia Civil skonfiskowała w Marbelli 1.424 wysuszonych koników, które ważyły ponad 7 kilogramów i były przekazane do sprzedaży do Chin za kwotę 10.000 euro. Ludzie w Chinach wierzą, że koniki morskie w tej postaci przynoszą uzdrowienie oraz zwiększają potencję.
Dodatkowym zagrożeniem są też sieci rybackie. Eksperci jedyny ratunek dla konika morskiego widzą w jego hodowli na uwięzi. W akwarium uniwersytetu w Murcii już trwa hodowla i rozmnażanie koników. Jest to jednak problematyczne gdyż jego materiał genetyczny staje się coraz biedniejszy i jego jakość słabnie.
Dobrą radę mamy też dla turystów: obserwować i podziwiać, ale nie dotykać i brać do domu. To na pewno przyczyni się do ochrony tego gatunku.